Etykiety

poniedziałek, 9 lutego 2015

Beatnicy na emeryturze

                    "Big Sur" Kerouaca jest mętną zabawą w oszukiwanie czytelnika. To nie jest wybitna literatura, ba powiedziałabym nawet, że trudno ją nazwać dobrą. Dlaczego, więc zawiedziona nie odłożyłam książki po przeczytaniu paru stron? Odpowiedź jest prosta i brzmi BOHEMA. Jej oddziaływanie -  niezależnie od tego, czy bierze się w niej czynny udział, a może stoi się tylko z boku podsłuchując( nawet tak niedoskonałych słów) - jest na tyle silne, że nie sposób go sobie odmówić. Przebywanie wśród różnego typu odszczepieńców, wariatów, ludzi ogarniętych szałem życia fascynuje, a czasami wręcz obezwładnia. 

                    Podróże "Króla beatników" dudniły jazzem. Psychodeliczne dźwięki wypełniające przedziały pociągów,melodie wylewające się z obskurnych knajp na ulice biednych, robotniczych dzielnic, tanie hoteliki, imprezy, butelki i krzyki za oknem tworzyły przestrzeń miejskich wędrówek Jacka. Pijacko- narkotyczne spotkania, balansowanie na krawędzi doprowadziły do tego, że w 1969 roku, w wieku zaledwie czterdziestu siedmiu lat, pisarz dostaje krwotoku w jamie brzusznej w skutek nadużywania alkoholu i umiera. Umacnia to jedynie legendę Kerouaca, ugruntowaną już za życia, dzięki książce " W drodze", czyniąc go idolem hipisów oraz wszystkich tych, którzy próbowali bezkompromisowo oraz swobodnie funkcjonować w bardzo purytańskim społeczeństwie amerykańskim.
                    Jedna z jego ostatnich powieść pt." Big sur"pomimo tego, że osadzona w tym samym świecie co poprzednie dzieła wyraźnie się od nich odcina. Wiele w niej cierpienia i autentycznej rozpaczy.
                     (...) w końcu zdałem sobie sprawę, że zostałem otoczony przez przerażające siły i że jak nie ucieknę z powrotem w samotność, to umrę
                
                    Po raz kolejny, pisarz ( Jack Duluoz- autor w przedmowie sam podkreśla, że to on kryje się pod tym pseudonimem) pragnie wyruszyć w drodze.Tym razem nie będzie to jednak beztroska włóczęga, lecz ucieczka przed: zgiełkiem San Francisco, samym sobą oraz obłędem. Idealnym miejscem mogącym przywrócić równowagę psychiczną Jackowi wydaję się Big Sur. Znajdujący się w lesie domek,  powinien pozwolić mu zaszyć się z dala od wszystkich. Nie niepokojony przez nikogo Duluoz  powinien odzyskać wewnętrzny sposób, wykonując najdrobniejsze czynności, takie jak wyciąganie wody ze studni, rąbanie drewna, spanie, pisanie oraz odbywanie pieszych wycieczek. Od razu po przyjeździe okazuję się, że natura nie przynosi ulgi. Jej złowrogi, przerażający  wymiar widoczny jest najlepiej w fragmencie, w których bohater próbuję dostać się stromym nadmorskim urwiskiem do domku, nie widząc niczego poza ciemną ziemią pod nogami. W koło słychać niepokojący ryk fal, co potęguję dezorientacje bohatera.

Zaprawdę powiadam wam, oto morze podnosi się, rozlewa i napełnia człowieka śmiertelnym przerażeniem, ale czym jest śmierć pośród takiej masy wody i skał.

                    W książce tej pełno takich pseudofilozoficznych stwierdzeń, utartych frazesów lub co gorsze szukania niepotrzebnych  konotacji z dziełami wybitnymi, jak choćby z " W poszukiwaniu straconego czasu" Prousta. Ta nieudolna narracja wpisana jest w autentyczną tożsamość podmiotu.     W monologizowanej opowieści łatwo wyczuć lata nadużywania dragów i alkoholu, jednak oprócz paru całkowicie nieczytelnych odlotów, balansujących na pograniczu Ezo tv, znajduję się tu wiele ciekawych  spostrzeżeń. Jednym z nich jest moment, w którym po ataku  paniki Jack próbuje wydostać się z głuszy do miasta. 

Podróżuję stopem pierwszy raz od lat i wkrótce zaczynam rozumieć, że w Ameryce coś się zmieniło i że nie można już liczyć na podwiezienie w kraju --Obok mnie gładko suną lśniące, długie samochody kombi we wszystkich kolorach tęczy, i pastelowych, różowe, niebieskie, białe, za kierownicą mąż w ulubionej przez urlopowiczów kretyńskiej bejsbolowej czapeczce z długim daszkiem, w której wygląda jak tępak i idiota -- Obok niego żona, szefowa Ameryki, w ciemnych okularach, szyderczo uśmiechnięta, i nawet gdyby facet chciał podwieźć mnie albo kogoś innego, nie pozwoliłaby mu na to-- Ale na przepastnej kanapie siedzą dzieci, dzieci, miliony dzieci w różnym wieku, biją się o lody i wrzeszczą, zalewając wanilią kraciaste pokrowce samochodowych foteli-- Dla autostopowiczów nie ma już miejsca chociaż można by pozwolić biednemu sukinsynowi jechać jako pokornemu strzelcowi albo milczącemu mordercy, z tyłu, w bagażniku kombi, ale nie w tym niestety! bo w tym leży dziesięć tysięcy wieszaków z wyczyszczonymi chemicznie, idealnie wyprasowanymi garniturami oraz sukienkami we wszystkich możliwych rozmiarach dla całej rodziny, żeby sprawiali wrażenie milionerów za każdym razem, kiedy zatrzymają się w przydrożnej knajpie na jajka na bekonie -- Za każdym razem kiedy spodnie starego zaczynają się trochę zagniatać z przodu, musi ściągnąć świeża parę z wieszaka w bagażniku i jedzie tak dalej, ponuro, chociaż może w głębi duszy wolałby w tym roku podczas wakacji pojechać na ryby jak za dawnych lat sam albo z kumplami(...)

                    Kerouac zwraca uwagę na zmiany zachodzące w  mentalności społeczeństwa. Staje się ono hermetycznie zamknięte na odmienność. Zamiast wolności decyduje się na zaspokajanie materialnych potrzeb, nawet jeśli kosztem jest wybranie pozoru zamiast swobody. Krytycznie odnosi się również do pokolenia beatników, którzy mimo tego, że wszystko zrobili, wszystko widzieli, robili wszystko ze wszystkimi pełni są wewnętrznego smutku. 
                    "Król beatników" czuję się zmęczony całym tym entuzjazmem. Idealistyczny świat, pełen najróżniejszych przyjemności zaczyna go przytłaczać, a brak oparcia w czymkolwiek przerażać. Mimo ogromnego przygnębienia jest w stanie w prosty sposób mówić o ważnych z jego perspektywy zjawiskach. Potrafi opowiedzieć o upadku jego generacji.


10 komentarzy:

  1. Chyba w końcu ktoś odpowiedział na pytanie dlaczego czytam książki Kerouaca! Jestem już po paru spotkaniach z tym pisarzem i zawsze się zastanawiam, dlaczego sięgam po kolejną, przecież nie był to pisarz wybitny, a jego historie nie porywają, aż tak bardzo jak by się mogło wydawać i jak to brzmi często z opisu na okładce. A jednak legenda, która obrasta bitników ma coś w sobie i przyciąga. "Big Sur" podobało mi się chyba najbardziej, chociaż z jej stron bił taki smutek, melancholia i cierpienie. Napisałaś ciekawy tekst, z którym zgadzam się w zupełności :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :) Książki Kerouaca powinno się palić, bo zaprzeczają zdrowemu rozsądkowi ;)
      Hipnotyzującące, pełne swobód życie ( tylko, czy dające prawdziwą wolność?) opisane z głębin rozpaczy :)
      Podobna sytuacja jest z filmem " Into the wild", każdy łapie się krytyce głównego bohatera, ale któż z nas nie chciałaby chociaż na chwilę zostawić wszystko i ruszyć przed siebie, w nieznane :)
      Taka dzikość serca. Dobrze, że moją zaspokajają książki, bo to mogłoby się kiepsko skończyć :)
      pozdrawia serdecznie :)
      Beatnicy zawsze w moim ( twoim pewnie też) sercu :)

      Usuń
    2. Beatnicy, film "Into the wild" i Wrocław także :D Również pozdrawiam :)

      Usuń
    3. Ale niespodzianki ;) Zaraz się okaże, że się znamy ;)

      Usuń
  2. Jestem zauroczona Twoim stylem pisania.

    OdpowiedzUsuń
  3. Wstyd przyznać, ale nie czytałam jeszcze żadnej książki tego autora. Kolega mnie namawia, więc może w końcu to się zmieni. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przeczytaj ;) Na dobry początek polecam klasyczne " W drodze":)

      Usuń
  4. Bardzo fajny tekst, ale niestety najlepsza opinia o Kerouacu należy już do Trumana Capote, który zakrzyknął niegdyś "To nie pisanie. To pisanie na maszynie!" ;)
    Ale faktycznie - bohema jest tu najważniejsza. O ile wcześniej można było łapać Jacka na efekciarstwie czy przesadnej pozie to tutaj patrzy na to wszystko z potrzebnej perspektywy, że już jest zmęczony całą tą fajnością. Bo też jak można być cool w takich czasach?
    W ogóle motyw ogrywania własnej sławy bardzo mnie intryguje. Wcześniej celował w tym wspomniany Capote (zakończone przerażającą porażką "Wysłuchane modlitwy"!), a w dzisiejszych czasach takie osobistości jak Justin Timberlake czy George Clooney :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A kto mi podsunął tę książkę? Oczywiście, że Jacek ;)
      Ogrywanie własnej sławy to bardzo trafne określenie - zaprzyjaźnie się z nim ;)

      Usuń